Translate

sobota, 29 listopada 2014

Pewna Teoria

Dzień zapowiadał się na jeden z tych, w których niezrównaną przyjemnością dla zmarzniętych stóp byłoby przytulenie się do kafelek ogrzewanych przez ogień w kominku. Skończyło się na dywanie wylegiwaniu, a nasze stopy ogrzewały spóźnione promyki słoneczne. 

Gdy świeci słońce, miejsce kojarzy mi się z babską herbaciarnią; zmierzch jest dla par główkujących nad szachownicą, po zachodzie przy barze gromadzą się faceci puszczający Rammsteina i pijący niszowe rodzaje piwa, o których nie mam pojęcia. To strefa wolna od fajek, butów i nienawiści. Butów, bo jeśli wychylisz fiolkę pełną Felix Felicis, trafisz na nieokupowany kącik schowany przy oknie. Jest dywan, są poduchy. Możesz wylegiwać się na bosaka i czekać, aż zaparzy się w czajniku inny rodzaj płynnego szczęścia.












The day was going to be one of those, when you get cold feet and your feet are actually cold. It turned out quite splendidly - tea is always a good idea. My photographer and I moved our butts to visit one of those places, where in my point of view girls drink tea during the daytime, couples play chess when the Sun is setting and guys drink beer in the evenings. Of course it's not a principle.
The place is called Teoria. You should come. The appetite grows with what it feeds on - and you will intend to do it again and again.. and again.



 więcej o zespole tutaj

- To ja herbatkę poproszę.
- Eee, a może piwka, wódeczki?
- Dziękuję, nie pijam piwa c:
- ?.. To co ty, weganką jesteś?

czwartek, 20 listopada 2014

Oh, turpentine


Zapach terpentyny kojarzy mi się ze spróchniałą podłogą i niegdyś niebieską, poplamioną farbami olejnymi koszulą, która zakładana jest  tylko w wyjątkowych momentach. Prawie jak rytuał, który praktykują sportowcy przed godziną zero. To zapach, który kojarzy mi się z płótnem na stelażu, melancholijną radością i poczuciem, że TO dom. Być może dom, a w niej pracownia którą kiedyś sama stworzę, nawet jeśli musiałabym czekać do skończenia 67 lat. W końcu odziedziczyłam wszystkie atrybuty po tacie – łącznie z niebieską koszulą.

Te wszystkie odczucia odżyły we mnie, kiedy pewnego słonecznego dnia zupełnie przypadkiem trafiłyśmy na to - mimo znajdowania się zaraz obok ulicy Mariackiej - ociekające spokojem miejsce. Wypychała go od środka magia, zalegająca po brzegi w tej niewielkiej powierzchni. Dwóch mężczyzn dwóch pokoleń słuchając muzyki lat 50tych, spełniają się zawodowo. Chciałam porozmawiać, przeprowadzić mini-wywiad. Odczucie braku komfortu w trakcie samego zdawkowego komentowania gotowych prac czy mebli poddanych renowacji zrobiło swoje – wolałam nie przeszkadzać. Może innym razem :)



 








The smell of turpentine reminds me of rotting floor and a shirt which once has been blue and now is stained with oil color. This shirt is being worn in those exceptional moments, almost like a ritual that athletes practice before their performance. It's a scent that reminds me of the canvas on a frame and the feeling of melancholic joy. Feels like home to me. Perhaps there will be that place where I could create the same scent, even if I would have to wait until hitting those 67 years . In the end, I have inherited all my father's attributes - including the blue shirt.

 All these feelings were revived in me, when during this sunny day we discovered the workshop, melting from peace. It was the center of magic, this small peace of floor. Two men from two generations, listening to the '50s songs, was fulfilling professionally. I wanted to talk to them, get a mini - interview . The feeling of discomfort while commenting on the finished work or furniture renovation projects did its work - I preferred not to interfere . Maybe another time :)